
Łukasz Orbitowski to polski pisarz, autor literatury fantastycznej, a także horrorów. Jest to pisarz bardzo doceniany, był nominowany do wielu prestiżowych nagród. Urodził się w Krakowie i studiował filozofię. Napisał on pewną książkę, która szczególnie mnie zainteresowała. Otrzymał za nią Paszport „Polityki”, była ona także nominowana do Nagrody Literackiej „Nike” i Nagrody Literackiej Gdynia. Osobiście przeczytałam ją z zupełnie innego powodu, zrobiłam to, bo jest ona o… Bydgoszczy. Tytuł tej książki to „Inna dusza”.


„Nie ma zaświatów, życia wiecznego. Jest tylko Fordon”*
Ale od początku:
Akcja książki dzieje się faktycznie w Bydgoszczy, w latach dziewięćdziesiątych. Jest to historia trzech chłopaków, którzy są kolegami. Każdy z nich żyje w innej domowej rzeczywistości, z innymi możliwościami finansowymi i problemami rodzinnymi. Ale gdzieś na tych smutnych, ponurych ulicach mają wspólną przestrzeń, spędzają czas tak jak się wtedy się to robiło, jeżdżą na rowerach, włóczą się, dorabiają myjąc samochody i starają się nie wpadać w kłopoty. Dwóch z nich, Jędrek i Darek, są kuzynami, trzeci z nich ma na imię Krzysiu i on jest jednym z narratorów tej historii. Jędrek ma jednak problemy, czasami zdradza się dziwnymi komentarzami, jakby były w nim jeszcze jakieś inne osoby, jakby coś go gryzło i nie dawało mu spokoju. Pewnego dnia nie wytrzymuje, wyciąga nóż i zabija Darka.
„Tekst zamarza, jak tylko zaczynam walić w klawiaturę”*
Czytanie tej książki bardzo boli, było to dla mnie ciężkie przeżycie. Jest to książka wybitna, naprawdę tak myślę, autor zdaje się znać uczucia tych chłopców, wchodzi do głowy mordercy i wie, co tam się dzieje. Myślałam, że czytając ją będę czuła nutkę nostalgii, ja jednak czułam tylko niewyobrażalny smutek, stała się ona dla mnie ponownym przeżywaniem traumy i bólu tamtej rzeczywistości. Pan Orbitowski dobrze odwzorował ówczesną Bydgoszcz, mój rodzimy Fordon, tę szarość i ponurość. Nawet jeśli mogłyby się znaleźć pewne nieścisłości, to bardziej chodzi o nastrój tego miejsca. Tak wiele się w tej książce dzieje, nie tylko chodzi mi o bezlitosne morderstwa, ale także o te dziecięca marzenia, które się nie spełniają, o te rodzinne dramaty, pijackie burdy i huśtawki nastroju ojca alkoholika. To historia o rodzinach, które tylko udają, że są silne, które nie dostrzegają swoich synów, takimi jacy są naprawdę. Wiele osób aktualnie romantyzuje tamten okres, a przecież nie były to łatwe czasy, wysokie bezrobocie, przestępczość, problem biedy i patologii. Dużo tutaj okruszków przez które pojawia się czasami sentymentalny uśmiech na twarzy: pierwsza płyta CD kupiona na rynku, piwo Kujawiak za niecałe 2 złote, dyskoteka w szkole, ortalionowy dres i siłowania w piwnicy w bloku. Jednak zdecydowanie w moim odbiorze dominował smutek.
Książka ta jest częścią serii na F/aktach czyli jest oparta na prawdziwych wydarzeniach.
Stryczek dla Rączki – poznaj historię morderstwa w Bydgoszczy
„Czy ktoś urażony ma prawo dać mi w mordę, fizycznie, z całej siły? Jestem gotowy. Nie będę się uchylał”*
Tak. Bohater tej książki Jędrek Borucki istniał, naprawdę nazywał się Jacek Balicki i w 1996 oraz 1999 roku zabił on dwójkę młodych ludzi. Zrobił to w mieszkaniu na ulicy Bielawskiego w Bydgoszczy, pierwsza ofiara Dawid była jego kuzynem, parę lat później zamordował ponownie, tym razem 15-letnią Dominikę, swoją sąsiadkę. Obecnie przebywa w więzieniu.
Jednak w wywiadach Łukasz Orbitowski twierdzi, że ta historia była dla niego „tylko” inspiracją, a postacie przez niego wykreowane nie istnieją naprawdę. Mimo, że Jędrek i Jacek mają wiele wspólnego w warstwie biograficznej, na przykład obaj uczyli się na cukiernika czy byli w Legii Cudzoziemskiej, to autor nie stwierdza, że taki dokładnie był prawdziwym morderca. Pan Orbitowski stara się odcinać od tej historii, wymyślił swojemu bohaterowi inną rodzinę, przeniósł ich w inną część Bydgoszczy i zrobił go jedynakiem. Krzysiek Hoppe – narrator – także nie istniał.
Wychodzi na to, że mimo że autor był podobno tylko na chwilę w Bydgoszczy, gdy postanowił napisać tę powieść i nie znał wcale mojego miasta to opisał je w taki realistyczny sposób, że ciarki przechodzą. Może też Krzysiek Hoppa nie istniał naprawdę, ale ja osobiście znałam paru takich Krzyśków… Bardzo mnie to poruszyło, przez to ta książka staje się uniwersalną podróżą w tamte czasy, pokazującą przeszłość wielu z nas. Autor wykonał kawał świetnej roboty i jest to w mojej ocenie jedna z jego najlepszych książek.
Polecam Wam tę ciężką lekturę, nie tylko jeśli macie cokolwiek wspólnego z Bydgoszczą. Tylko przygotujcie się na trudne emocje i rozrachunek z (waszą) przeszłością.
*cytaty pochodzą z tego wywiadu: https://wpolityce.pl/kultura/257603-lukasz-orbitowski-w-czlowieku-sa-rzeczy-nierozpoznawalne-nasz-wywiad