Dlaczego nie jesteśmy w stanie przeczytać książki? Trudności z koncentracją lub zrozumieniem treści? Brak czasu? A może książka jest po prostu nudna lub nie spełnia naszych oczekiwań? Może to Wielki Hit po który sięgnęliśmy, a okazało się że to jednak nie to? Mnie też się to zdarza, oto 3 książki których nie zdołałam przeczytać.
„Niewyczerpany żart”, David Foster Wallace
David Foster Wallace jest uważany za wybitnego pisarza. Jest uwielbiamy w USA i dawany często za przykład odrzuconego i niezrozumianego człowieka. Powstał nawet film o dziennikarzu „Rolling Stone”, który spędził z nim trochę czasu. Tytuł tego filmu to „Koniec trasy” (2015, reż. James Ponsoldt). Ten dziennikarz rozmawiał z pisarzem właśnie o tej książce, której nie byłam w stanie przeczytać. Film obejrzałam i bardzo mi się podobał. Tytuł tej książki to „Niewyczerpany żart”.
Gdy zaczęłam czytać książki Jonathana Franzena, dowiedziałam się o powyższym autorze i naprawdę chciałam zapoznać się z jego spuścizną. Jego biografia i sława nakręciły mnie jeszcze bardziej. Niestety… Wallace pisał w stylu postmodernistów i bardzo lubił używać trudnych słów, a powieść o której tutaj wspominam ma 1136 stron. Z żalem przyznaje, że to Opus magnum jest (na razie) nie dla mnie.
Podobno jest to historia o amerykańskiej pogoni za szczęściem. To przełomowa amerykańska powieść lat dziewięćdziesiątych, a główną osią fabuły jest poszukiwanie zaginionej kopii taśmy wideo znanej jako „Rozrywka”. Jeśli ją przeczytacie lub czytaliście dajcie znać, może w końcu się przełamię (mam nawet swój egzemplarz).
Lubisz czytać grube książki? Oto książki 500 plus, które warto przeczytać!
„Tęcza grawitacji”, Thomas Pynchon
Thomas Pynchon to amerykański powieściopisarz i nowelista, który raczej jeszcze żyje… Dlaczego tak piszę? Pisarza od lat nikt nie widział, obsesyjnie strzeże on swojej prywatności. Znane jest tylko parę jego zdjęć na których wygląda naprawdę sympatycznie. Nikt nie wie, gdzie obecnie przebywa… Sami powiedzcie, jak mogłam nie chcieć przeczytać jego najpopularniejszej książki? No jak?
Autor słynie z tego że jest erudytą, jego dzieła są skomplikowane. Krytycy go uwielbiają i jest wymieniany jako jeden z tych pisarzy, który powinien dostać Nagrodę Nobla. Mężczyzna jest bardzo mądry, posiada szeroką wiedzę humanistyczną i z nauk ścisłych, jego książki są nowatorskie… Żeby oddać sprawiedliwość, są osoby które uważają jego książki za kompletny bełkot.
Tytuł książki, której nie przeczytałam to „Tęcza grawitacji”. Jeśli mnie pamięć nie myli, dałam radę przeczytać tylko 1/3 tego dzieła. Nigdy, nie mówię nigdy… ale książka ta ma 598 stron i to jednak trochę długo jak dla mnie. Zwłaszcza, gdy nic nie rozumiem. „Tęcza grawitacji” to podobno mistyczny opis wstrząsanej gorączkowymi konwulsjami i odurzonej wojenną paranoją Europy. Bohater William Slothrop, amerykański oficer, kontynuuje swoją własną Odyseję. Stara się on w okupowanych Niemczech odnaleźć superrakietę V-2. Tak, wiem. Jak zwykle: dajcie znać jak wam poszło.
„Czarodziejska góra”, Tomasz Mann
Tomasz Mann to niemiecki prozaik i eseista, laureat literackiej Nagrody Nobla w 1929 roku. Jest uznawany za najwybitniejszego pisarza niemieckiego. Jego życie było fascynujące, był erudytą, intelektualistą, stworzył nowy typ powieści epickiej o charakterze intelektualnym i nierzadko ironicznym.
Jedno jest pewne – powinno się go czytać. Niestety poległam czytając jego najwybitniejsze dzieło „Czarodziejską górę” (ma 800 stron). Jest ona dodatkowo uznawana za najbardziej wpływowe dzieło literatury niemieckiej w XX wieku. Uwielbiany doceniany i analizowany, wpłynął na wielu innych pisarzy. Ale nie na mnie.
Jest to historia dwudziestotrzyletniego Hansa Castorpa, który jedzie do Szwajcarii, żeby odwiedzić kuzyna przebywającego w sanatorium „Berghof”, położonym wysoko w górach. Podobno jechał tam na trzy tygodnie, ale został siedem lat… I naprawdę miało to głęboki sens, a pisarz świetnie to oddał i i sportretował postacie. Nie wiem… Ale jak wy wiecie, dajcie znać. Podobno autor pisał to przez dwanaście lat, więc na pewno warto!